Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/990

Ta strona została przepisana.

— Oddaj mi ją Saracenie, rzekł Agenor głosem osłabionym, widzisz że cię zabije, oddaj mi, ja kocham ją!
— I ja także ją kocham! odparł Mothril, bodąc jeszcze gwałtowniej swego konia.
Głos Musarona przenikł ciemności, poczciwy germek znalazł trzeciego konia, przesunął się przez kamienie i krzaki, aby przybyć na pomoc swemu panu.
— Otóż jestem! odwagi mój panie!
Mothril widział się zgubiony, i rzekł:
— Chcesz téj młodej dziewicy?
— Tak, chcę, i miéć ją będę.
Imię Agenora z przytłumioną chrypką wyszły z pod zasłony, i coś ciężkiego z białą długą szarfą potoczyło się pod nogi Agenora.
Młodzieniec zeskoczył chcąc pochwycić to co mu zostawił Maur.... przykląkł aby ucałować kwef jego kochanki; lecz jak przypatrzył się, został na ziemi bezwładny i bezprzytomny.
Kiedy jutrzenka rzuciła swoje niepewne światło na tę straszną scenę, można było widziéć rycerza bladego jak śmierć, opierającego swoje usta, na ustach zsiniałych i zimnych obciętéj głowy jaką mu pozostawił Maur.
O trzy kroki daléj, płakał Musaron. Wierny sługa wynalazł środek pielęgnowania rany swego pana, podczas długiéj jego nieprzytomności, i ocalił mu życie tym sposobem.