Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1000

Ta strona została przepisana.

— O jakiemże innem, moja matko?... — zagadnął Franciszek, patrząc na obicie alkowy, które się poruszało.
Katarzyna zbliżyła się do Franciszka i głosem strasznym rzekła:
— A gniew króla, który ci zagraża?
— Jest to niebezpieczeństwo takie, jak i inne; król gniewny, a jam wolny pomimo to...
— Czy tak sądzisz?... — zagadnęła matka tonem zdolnym strwożyć najodważniejszego.
Obicie zachwiało się.
— Jestem pewny siebie — odpowiedział książę — to taką jest prawdą, jak to, żeś tutaj przybyła.
— Jakto? — zapytała Katarzyna, zmieszana spokojnością księcia.
— Tak — mówił znowu, spojrzawszy na obicie — wiem o tem, że przywiozłaś mi jego groźby, aleś sama, matko, przybyła jako zakładnik.
Katarzyna podniosła głowę.
— Jako zakładnik!...
— Święta i nietykalna — odparł Franciszek, uśmiechając się i całując rękę matki.
Katarzyna opuściła ręce i nie wiedziała, że Bussy ukryty trzyma ją w szachu i księciu dodaje odwagi