lec na ustach i wyciągnął swojego pana do sąsiedniego pokoju.
— Co tam takiego?... — zapytał hrabia niecierpliwie, dla czego przeszkadzasz mi w tak ważnej chwili?
— List — rzekł cicho Remy.
— Niech go dyabli wezmą! dla jednego listu przerwałeś mi sprawę, od której moje szczęście zawisło.
Remy nie obraził się tą niegrzecznością.
— Jest list — powtórzył.
— Wiem o tem; ale zkąd?
— Z Meridor.
— Z Meridor! dziękuję ci, dziękuję Remy.
— Zatem dobrze zrobiłem.
— A kiedyż ty co źle czynisz? gdzież on jest?
— Ja myślałem, że ważne jest jakieś poselstwo, bo list samemu panu hrabiemu ma być doręczony.
— Dobrze, przyprowadź posłańca.
Remy otworzył drzwi i zawołał masztalerza.
— Oto panie Bussy — rzekł, pokazując go hrabiemu.
— Dawaj, jestem tym, o którego pytasz.
I włożył mu pół pistola w rękę.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1004
Ta strona została przepisana.