Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1007

Ta strona została przepisana.

— Monsoreau nie żyje!
— Nie żyje, tak doniesiono.
— Remy zdaje mi się, żem we śnie. Jakto, nie będę już widział owego straszydła, zawsze gotowego stanąć pomiędzy mną a szczęściem?... Remy, myśmy w błędzie chyba.
— Bynajmniej, odczytaj pan; upadł na stokrotki i to tak, że więcej nie powstał. Ktoby się spodziewał, że stokrotki są tak niebezpieczne!...
— Kiedy tak — mówił Bessy — Dyana nie może pozostać w Meridor, przynajmniej ja tego nie chcę, potrzeba miejsca. w któremby zapomniała o wszystkiem.
— Na to Paryż najlepszy — rzekł Haudoin — w Paryżu snadnie się zapomina.
— Masz słuszność; zajmie swój mały domek przy ulicy Tournelles i dziesięć miesięcy czasu wdowiego, przepędziemy w ukryciu tak szczęśliwi, że wesele zdawać się nam będzie tylko dopełnię niem pragnień naszego serca.
— Prawda — odrzekł Remy — ale aby się udać do Paryża...
— Cóż takiego?
— Potrzeba nam...
— Czego?
— Pokoju w Anjou.