Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/101

Ta strona została przepisana.

bym łańcuchu złotym wisiała lampa, która paląc się wydzielała zapach.
Po prawej stronie łóżka, satyr złoty trzymał w ręce kandelabr, w którym gorzały cztery różane świece.
Świece te, duże jak kościelne, połączone z blaskiem lampy, dostatecznie oświecały pokój.
Król, mając nogi bose na kwiatach, siedział na krześle hebanowem, inkrustowanem złotem i miał na kolanach sześć, czy siedem szczeniąt hiszpańskich, które mu lizały ręce.
Dwóch służących zawijali mu włosy, rozpuszczone jak kobiece, nadto muskał wąsy i brodę, rzadkie jedno i drugie.
Trzeci smarował twarz księcia jakąś maścią, która przyjemny zapach wydawała.
Henryk zamknąwszy oczy, poddawał się tym dziwactwom, jak bożek, indyjski.
— Saint-Luc — mówił — gdzie jest Saint-Luc?
Saint-Luc wszedł właśnie.
Chicot wziął go za rękę i przyprowadził przed króla.
— Masz — powiedział do Henryka — oto twój przyjaciel Saint-Luc; każ mu się także wy-