konający, zachował swój charakter, to jest: niedowierzał.
Remy pojął całe znaczenie tego zapytania.
Nie była to droga publiczna, a kto nią jeździł, musiał mieć osobisty interes, pytanie więc było naturalne.
— Jakim sposobem tu jesteś?... — zapyta! Monsoreau, któremu nieufność i podejrzenie sił dodawały.
— Przez Boga!.. — odrzekł Haudoin — napotkałem pana de Saint-Luc.
— A! morderca! — mówił Monsoreau.
— Powiedział mi: Biegnij do szpaleru, a znajdziesz umierającego.
— Umierającego!... — powtórzył Monsoreau.
— Tego nie można mu mieć za złe, przyszedłem więc...
— A teraz powiedz mi, ale szczerze, czy jestem śmiertelnie raniony?...
— O małe pan pytasz rzeczy. Jednakże zobaczę.
Powiedzieliśmy, że sumienie pokonało przychylność przyjacielską.
Remy zbliżył się do ranionego i z wszelką potrzebną ostrożnością odwinął płaszcz, odsłonił suknię i koszulę.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1018
Ta strona została przepisana.