Szpada przeszła poniżej piersi, pomiędzy szóstem a siódmem żebrem.
— Tylko byle nie przez piersi i krzyż.
— Zobaczymy w której części kości...
— Pod deką, piersiową.
— Żelazo pewno kość napotkało i ztąd boi tak wielki.
Obejrzał miejsce, które hrabia wskazywał, jako siedlisko boleści.
— Nie — rzekł — nie myliłem się, żelazo żadnej nie napotkało przeszkody i wyszło jak weszło. Do szatana!... śliczne pchnięcie, panie hrabio. Przyjemnie leczyć rany po panu de Saint-Luc... na wylot jesteś przeszyty, panie hrabio.
Monsoreau zemdlał; lecz to nie martwiło Remyego.
Pomacał ręce i nogi rannego.
— Zimne — rzekł.
Przyłożył ucho do piersi.
— Nie ma oddechu. Do licha! — zawołał — owdowienie pani de Monsoreau może być tylko chronologiczną sprawą.
W tej chwili, lekka różowa piana, zwilżyła usta rannego.
Remy dobył z kieszeni pugilares, z niego zaś
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1019
Ta strona została przepisana.