— Tak, chcę, abyś mi wytłumaczył...
— Ja?
— Tak, ty.
— Słucham, Mości książę.
— Jakto!... — zawołał książę — kazałeś mi być nieugiętym dla matki i opierać jej się całą siłą; czyniłem to, a gdy jej razy stępiały, rzekłeś mi: książę zdejm zbroję twoją.
— Czyniłem to, bo nie wiedziałem w jakim celu przybyła królowa matka. Teraz zaś, gdy przekonałem się że przybyła dla sławy. Naszej książęcej mości...
— Dla mojej sławy?... jak to rozumiesz, powiedz, proszę cię?
— Tak — odparł Bussy. — Tryumfować nad nieprzyjaciółmi czyż nie jest sławą?... Myślę, jak wielu, że spodziewasz się zostać królem francuzkim.
Książę spojrzał na Bussego.
— Niektórzy może ci to będą radzili — mówił dalej, ale nie wierz im, są to najwięksi twoi nieprzyjaciele. Jeżeli nie wiesz, jak się ich pozbyć, porucz to mnie, a ja ich przekonam, że są w błędzie.
Książę się skrzywił.
— Prócz tego — mówił Bussy — oblicz się dobrze, Mości książę, pomacaj twoje lędźwie.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1024
Ta strona została przepisana.