Wyrazy „sam zginął“, równie mu się wyśliznęły jak „drogi Saint-Luc“. Obadwa wyrażenia były szczere.
— Nie sam umarł — rzekł Bussy — bo Saint-Luc go zabił.
— Słyszałem — odpowiedział książę.
— Czy Wasza książęca mość komu innemu poleciłeś go zabić?... — zapytał Bussy.
— Na honor, nie, a ty?
— Ja?... Mości książę, ja nie jestem tak możnym, abym do podobnych czynności kogo innego używał; w razie potrzeby, sam działać muszę.
— A! Monsoreau! Monsoreau — rzekł książę z cierpkim uśmiechem.
— Mości książę — rzekł Bussy — mógłby kto powiedzieć, że nie lubiłeś hrabiego.
— Bynajmniej: to ty go nie lubiłeś.
— Ja, bardzo naturalna, że go nie lubiłem — mówił Bussy. Alboż nie był pewnego dnia przyczyną upokorzenia, Jakiego od Waszej książęcej mości doznałem.
— Pamiętasz o tem jeszcze?
— Pamiętam, Mości książę; ale ty, którego był sługą i pełnym poświęcenia przyjacielem...
— Nie przeczę — odrzekł książę pragnąc
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1028
Ta strona została przepisana.