Monsoreau, rozmawiając z nim z zupełną swobodą.
— Daremnie się upierasz hrabio — rzekł — te drzwi są wązkie i ładnym sposobem lektyka nie wejdzie.
— Mości książę!... — wołał pan do Monsoreau — nie wchodź do cieplarni, kwiaty zagraniczne wyziewają zapachy szkodliwe.
Franciszek nie słuchał wcale.
Mimo wrodzonej ostrożności, czując rękę Djany opartą na swojej, wszedł w zielone ukrycia krzewów.
Bussy zachęcał pana de Monsoreau, aby cierpliwie boleść znosił; lecz mimo tych napomnień, Monsoreau nie mógł przenieść na sobie, nie boleści fizycznych, lecz moralnych, i zemdlał nareszcie.
Remy wszedł znowu w swoje prawa i rozkazał, aby hrabiego odnieść do domu.
— Teraz co mam czynić?... — zapytał Remy Bussego.
— Skończ co zacząłeś — odrzekł hrabia — zostań przy nim i lecz go.
Następnie, doniósł Dyanie o wypadku jej męża.
Dyana natychmiast opuściła księciu i skierowała się ku zamkowi.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1038
Ta strona została przepisana.