Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1040

Ta strona została przepisana.

— Pan o tem myślisz?... — zapytała Dyana — a rana?
— Pani — rzekł hrabia — nie ma tak mocnej rany, któraby mię zatrzymała; wolę umierać z ran... choćbym i w drodze umarł, pojedziemy.
— Dobrze panie, jak ci się podoba.
— Zatem, proszę robić przygotowania do drogi.
— Moje przygotowania skończone. Czy wolno wiedzieć jaka przyczyna skłania do tak nagłego przedsięwzięcia?
— Powiem ci pani: nie jechałbym, gdybyś nie miała kwiatów do pokazywania księciu albo gdyby drzwi cieplarni dosyć były szerokie dla mojej lektyki.
Dyana skłoniła się.
— Ale pani... — mówił Remy.
— Pan hrabia tak chce, muszę być posłuszny.
Z danego znaku, Remy zrozumiał, że powinien przemilczeć uwagi swoje.
Zamilkł więc.
— Zabiją go — mówił do siebie — a potem powiedzą, że to wina lekarza.
Tymczasem, książę Andegaweński gotował sę Meridor opuścić.