Zresztą gniew króla przeciw dawnemu ulubieńcowi, podsycany komentarzami dworskiemi, podszeptami przeniewierczych dworzan, a w końcu ucieczką księcia Andegaweńskiego, wzrastał codziennie.
W rzeczy samej, Saint Luc uciekając do Meridor, czyż nie mógł być uważany jako sprzymierzeniec Franciszka i mający mu wszystko w Angers przygotować?
Wśród tego zamieszania, Chicot namawiający ulubieńców króla, aby ostrzyli swoje szpady na nieprzyjaciół Jego Arcy-chrześciańskiej mości, godnym był widzenia.
Tem pocieszniejszym był, gdy grając rolę muchy uwięzionej w mazi, działał dobrze i wiele.
Chicot powoli gromadził przychylnych swojemu panu.
Nagle gdy król jadł wieczerzę z królową, do której go zbliżyła ucieczka Franciszka, Chicot wszedł z rozłożonemi rękami i rozkraczonemi nogami, podobny do figurek, które skaczą za pociągnięciem sznurka.
— A! — zawołał.
— Co tam? — zapytał król.
— Pan Saint-Luc.
— Saint-Luc? wykrzyknął król.
— Tak.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1047
Ta strona została przepisana.