Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1054

Ta strona została przepisana.

— I dobrze mu pomagają; nieprawdaż? — zawoła! król.
— Najjaśniejszy panie — odpowiedział Saint-Luc pojmując znaczenie wyrazów króla — ani rady, ani przedstawienia nie wstrzymują księcia. Bussy jakkolwiek stały i silnej woli, nie może uspokoić księcia przed obawą jaką go natchnąłeś.
— A! drży przecież! — zawołał król i uśmiechnął się.
— Aha! — rzekł Chicot, bawiąc się brodą — to zręczny człowiek.
I łokciem trącił króla.
— Ruszaj-że się Henryku — rzekł — niechaj podam rękę panu de Saint-Luc.
To poruszenie pociągnęło króla.
Pozwolił Chicotowi powitać przybywającego; następnie, wolnym postępując krokiem i kładąc rękę na ramieniu dawnego ulubieńca, rzekł:
— Witam cię Saint-Luc.
— A! Najjaśniejszy panie — zawołał Saint-Luc całując rękę króla — nakoniec, znajduję mojego najukochańszego pana.
— Ale ja ciebie nie poznaję — rzekł król — a przynajmniej znajduję tak wychudłym, żebym sto razy przeszedł około ciebie i nie poznał.