Powiedziano mu, „nie wolno wychodzić” i nie wyszedł.
Nikt nie wątpi, że ogień wewnętrzny czyni mu ciężkim spokój klasztorny.
Widząc, że jego smutek powiększa się codziennie — przeor rzekł mu pewnego poranku:
— Kochany bracie, nikt nie powinien walczyć przeciwko swojemu powołaniu; twojem zaś jest służyć Chrystusowi. Idź, wypełniaj twoje posłannictwo, czuwaj nad twojem życiem, tylko wcześnie powracaj.
— Cały dzień?... — zapytał Gorenflot radosny.
— Cały dzień Bożego Ciała.
— „Ita”!... — rzekł mnich z wyrazem wielkiego uznania — ale dodał: abym ludzi nie raził jałmużną, dajcie mi cokolwiek pieniędzy.
Przeor porządną sakiewką przysłużył się mnichowi.
Gorenflot szeroką zapuścił w nią rękę.
— Zobaczycie co do klasztoru przyniosę — mówił kładąc sakiewkę w kieszeń habitu.
— Czy masz tekst?... — zapytał Józef Foulon.
— Zapewne, że mam.
— Powierz mi go.
— Chętnie, ale tobie samemu tylko...
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1063
Ta strona została przepisana.