Gorenflot miał chęć powracać; lecz jak marynarze, którzy po wylądowaniu muszą się odzwyczajać od ruchu morza, tak on chcąc usiedzieć na ośle, musiał się uczyć utrzymania środka ciężkości.
— Czego chcesz?... — zapytał.
— Chciałbym, zacny bracie dowiedzieć się o drodze pod „Róg obfitości“.
— A! przez Boga! to pan Chicot.
— Ja sam — odparł gaskończyK — miałem iść do klasztoru po ciebie, zacny bracie, ale widząc cię wyjeżdżającym, szedłem za tobą, lękając się kompromitować zaczepiając. Teraz, gdy jesteśmy sami... Jak się masz? widzę schudłeś.
— A ty utyłeś, panie Chicot.
— Jak uważam, pochlebiamy sobie obadwa.
— Co to masz, panie Chicot?... — zapytał mnich.
— Jest to ćwiartka sarny, którą królowi ukradłem; wyborne będzie pieczyste.
— Panie Chicot, a co masz pod pachą?
— Wino cypryjskie, niedawno przysłane królowi przez jakiegoś panującego.
— Skosztujmy — rzekł Gorenflot.
— To moje wino, które bardzo lubię — odpowiedział Chicot — a ty?
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1065
Ta strona została przepisana.