Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1073

Ta strona została przepisana.

dziesz postępował jak dotąd, pewno do Paryża nie dojedziesz.
Przy jasnem świetle pochodni, widać było twarz pana de Monsoreau bledszą prawie od trupa.
Dyana drżała i zamyślona, nic nie mówiła.
— Czeka cię w tyle — rzekł głosem stłumionym Remy do Dyany — zwolnij pani bieg konia, a połączy się z tobą.
Remy mówił tak cicho, że Monsoreau chyba szmer mógł słyszeć.
Z wysileniem odwrócił się i zobaczył Dyanę jadącą za sobą.
— Jeszcze jedno podobne poruszenie — mówił Remy — a za nic nie ręczę.
Od niejakiego czasu, Dyana nabrała odwagi.
Miłość rodzi śmiałość, która często lubi przestępować granice rozsądku; skierowała więc konia i czekała.
W tej chwili, Remy zsiadł z konia, oddał cugle Gertrudzie i zbliżył się do lektyki.
— Zobaczmy puls — rzekł — ręczę, że jest gorączka.
W pięć minut Bussy był przy Dyanie.
Młodzi ludzie nie potrzebowali mówić dla