Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1074

Ta strona została przepisana.

zrozumienia się, przez kilka chwil, ściskali się tylko.
— Widzisz — rzekł Bussy pierwszy przerywając milczenie, jedziesz, więc i ja za tobą dążę.
— O! jak moje dni byłyby szczęśliwe, jak noce przyjemne, gdybym zawsze była przy tobie.
— Ale w dzień, widzianoby nas.
— Nie, ty nie będziesz jechał zdaleka, a ja na ciebie będę patrzyła, Ludwiku. Na zakrętach drogi, na szczytach wzgórz, twoje pióro, twoja chustka przypomni mi ciebie i szmerem przyniesie mi wyrazy miłości twojej. Kiedy noc zapadnie, kiedy mgła zstąpi na pola, niech widzę twój cień, a będę szczęśliwą.
— Mów, mów najukochańsza Dyano; ty nie wiesz, ile jest muzyki w głosie twoim.
— Skoro będziemy nocą jechali, a to będzie często, bo Remy mówi, że świeże powietrze dobre jest na rany, kiedy będziemy nocą jechali, ja będę zostawała w tyle, abym cię kiedy niekiedy uścisnęła i opowiedziała, com przez dzień myślała.
— Jakże cię kocham!... — mówił Bussy.
— Przekonaj się — mówiła Dyana — jak nasze dusze muszą być z sobą połączone, kiedy nawet w oddaleniu myślą o sobie; jesteśmy szczęśliwi...