Djana nie mówiąc słowa, wjechała w krąg światła roztoczonego przez pochodnie.
— A! gdzie byłaś?... — mówił osłabiony Monsoreau.
— Gdzie miałam być? jechałam za panem.
— Przy mnie jedź, przy mnie, nie opuszczaj mnie.
Dyana nie miała teraz przyczyny być w tyle.
Bussy jechał za nią i gdyby było jaśniej mogłaby go widzieć.
Przybyli na spoczynek.
Monsoreau po kilku godzinach chciał jechać.
Spieszył się nie do Paryża, ale żeby być dalej od Angers.
Kiedy niekiedy scena opisana przez nas powtarzała się.
Remy mówił cicho:
— Niech pęknie ze złości, a sława lekarza musi zostać sławą...
Monsoreau nie umarł; w dziesięć dni przybył do Paryża i miał się daleko lepiej.
Remy był zdolnym lekarzem, nawet zdolniejszym, niż sobie sam życzył.
Przez dziesięć dni podróży, Dyana uśmierzała dumny charakter Bussego.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1077
Ta strona została przepisana.