— Nie wiem jaka zniewaga — odrzekł król — starając się zimną krew zachować.
— Może nie widzisz jej, Najjaśniejszy panie, ale my ją widzimy — rzekł Schomberg.
Henryk nic nie odpowiedział; czuł jak gniew i nienawiść burzą się około jego tronu i cieszył się wewnętrznie, że rzucił wały pomiędzy sobą, a nieprzyjaciółmi.
Quelus blednący i rumieniący się z kolei, oparł się na rękojeści rapira.
Schomberg zdjął rękawiczki i sztylet do połowy wyjął z pochwy, Maugiron z rąk pazia wziął miecz i przypadał go.
D’Epernon najeżył w asy i stanął za swojemi towarzyszami.
Henryk podobny do strzelca, który słyszy wszystko szczekanie psów na dzika, patrzył na wszystko i uśmiechał się.
— Niech wejdzie — wymówił.
Na te słowa milczenie zaległo salę, a z głębi tego milczenia słychać było głuche huczenie gniewu królewskiego.
Stąpanie, pomięszane z brzękiem ostróg, dało się słyszeć w galeryi.
Bussy wszedł z czołem wzniesionem, okiem spokojnem i z kapeluszem w ręku.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1088
Ta strona została przepisana.