Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1094

Ta strona została przepisana.

gaweńskim, ma brodę, a nie ma felsycha u szpady; ma buty czarne a kapelusz szary.
— Tę samą uwagę miałem zrobić, mój kochany d’Epernon. Widząc cię tak dobrze ubranym, dziwiłem się, co w krótkim czasie stać się może z człowiekiem. Otóż ja Ludwik de Bussy, Clermont, muszę brać wzór z gaskońskiego panicza. Ale pozwólcie mi przejść panowie, tak się ciśniecie, że m; następujecie na pięty.
W tej chwili, Bussy przechodząc pomiędzy Epernonem a Quelusem, podał rękę panu de Saint-Luc, który dopiero co wszedł.
Saint-Luc poczuł, że ręka Bussego mokra od potu.
Pojął, że coś stało się nadzwyczajnego i wyprowadził go z sali.
— To rzecz nie pojęta, mówił Quelus, ubliżyłem mu i nic nie odpowiedział.
— Ja udeptałem go — rzekł d’Epernon i nic mi nie mówił.
— Ja prawie twarzy jego dotknąłem — dodał Schomberg, a nie obraził się.
— A ja wyzwałem go, a słowa nie wyrzekł — zakończył Maugiron.
— Zdaje mi się, że nie chciał słuchać, — znowu rzekł Quelus. Coś w tem być musi.