Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1095

Ta strona została przepisana.

— Ja wiem co w tem jest — odpowiedział Schomberg.
— Co takiego?
— Wiedział, że czterech może go zabić, a nie chciał być zabitym.
— W tej chwili król przyszedł do młodzieży.
Chicot mówił mu coś do ucha.
— A więc — rzekł król, co Bussy mówił? zdaje mi się, że głos jego w tej stronie słyszałem.
— Chcesz wiedzieć, Najjaśniejszy Panie, co mówił Bussy? — zapytał d’Epernon.
— Tak, wiesz że jestem ciekawy, odparł Henryk z uśmiechem.
— Na honor, nic dobrego, Najjaśniejszy Panie — mówił Quelus, on nie jest paryżaninem.
— A czemże jest?
— Wieśniakiem.
— Co to ma znaczyć?
— To ma znaczyć, że nauczę psa, aby mu wygryzł łydki — mówił Quelus, może i tego nie spostrzeże.
— A ja — dodał Schomberg, mam charta w domu, którego nazwę Bussy.
— A ja, pójdę prosto i zajdę dalej — mówił d’Epernon. Dzisiaj go udeptałem, jutro w twarz uderzę. To tylko wiem jednak, że on sobie mówi: