Tego dnia, jakeśmy widzieli, Bussy źle był przyjęty w swojem królestwie.
Gdy wyszedł z sali, Saint-Luc zatrzymał go i zapytał:
— Co tobie, mój przyjacielu? bledniesz coraz mocniej i lękać się potrzeba, abyś nie zemdlał.
— Nie — odpowiedział Bussy — gniew mnie dusi.
— Zatem zważasz na dowcipki półgłówków?
— Osądź czy mogę nie zważać..
— Uspokój się, Bussy.
— Uspokój się! łatwo powiedzieć. Gdybyś połowę tego usłyszał co ja, przy twoim temperamencie, nie wiem, czy byś żył jeszcze.
— A więc czego żądasz?
— Saint-Luc, jesteś moim przyjacielem i wielkie dałeś tego dowody.
— A! kochany przyjacielu — odpowiedział Saint-Luc, nie warto o tem wspominać — zapewne, pchnięcie było piękne, ale nie korzystne. Król mię go nauczył, kiedy w Luwrze trzymał w więzieniu...
— Kochany przyjacielu.
— Dajmy pokój panu de Monsoreau, a mówmy o Dyanie. Czy była kontenta bie-
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1101
Ta strona została przepisana.