on księcia posądza... on o niego jest zazdrosny. Ja, ja jestem w jego oczach przyjacielem, Bayardem, kochanym Bussy. Wyobraź sobie, ten głupiec Remy wrócił mu życie.
— Co za głupiec!
— Ale uczciwy człowiek, powiada, że na to jest lekarzem, aby leczył ludzi.
— A to szaleniec!
— Monsoreau mówi, że mnie winien życie i mnie żonę swoję powierza.
— Rozumiem teraz dla czego spokojnie chcesz oczekiwać jego śmierci; że mnie to cieszy, to wielka prawda.
— Drogi przyjacielu!
— Na honor, spadamy z obłoków.
— Przekonaj się, że teraz nie idzie o pana de Monsoreau.
— Bynajmniej. Używajmy życia, póki się daje. Jednak gdy wyzdrowieje, uprzedzam cię, że każę sobie zrobić pancerz stalowy i żelazne okiennice u okien zawieszę. Dowiedz się od księcia Andegaweńskiego, czy matka nie dała mu jakiego lekarstwa przeciwko truciźnie? Tymczasem, bawmy się przyjacielu.
Bussy nie mógł wstrzymać uśmiechu; podał rękę panu de Saint-Luc.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1103
Ta strona została przepisana.