— Ale przecież...
— Nie mówimy więcej, działaj, a prędko przyjacielu. Będę się przechadzał w małym ogródku Luwru, tam mię znajdziesz.
— Będziesz czekał?
— Tak.
— Może to będzie za długo.
— Mam dosyć czasu.
Wiemy teraz jak pan de Saint-Luc znalazł ulubieńców w sali posłuchalnej Luwru i jak z niemi zaczął rozmowę.
Teraz idźmy za nimi do przedpokoju mieszkania Schomberga, gdzie pozostawiliśmy tych panów, czekających według wszelkich praw etykiety, tak mocno obserwowanych w owej epoce.
Obiedwie połowy drzwi otworzono i odźwierny przyszedł powitać pana de Saint-Luc, który jedną ręką oparty na lędźwi, drugą dotykając długiego rapira, postąpił na środek progu i stanął tak regularnie, że za rozmiar najlepszy architekt by się nie powstydził.
— Pan d’Espinay, de Saint-Luc — rzekł odźwierny.
Samt-Luc wszedł.
Schomberg jako gospodarz, podniósł się
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1107
Ta strona została przepisana.