Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1110

Ta strona została przepisana.

dnym dnin, to dla pana de Bussy będzie za ciężko.
Saint-Luc odpowiedział na to grzecznym uśmiechem.
— Zapewne — rzekł — nie łatwo będzie dla pana de Bussy rozprawiać się z czterema i tak walecznymi, jak panowie; ale mówi on, że to nie nowość dla niego, albowiem miał to zdarzenie pod Tournelles, przy Bastylii.
— I będzie się potykał z nami wszystkiemi?... — zapytał d’Epernon.
— Nie inaczej — odparł Saint-Luc.
— Oddzielnie, czy razem?... — zagadnął Schomberg.
— To do woli panów, siła, czy rozdzielona, czy razem, to wszystko jedno.
Ulubieńcy spojrzeli po sobie.
Quelus pierwszy przerwał milczenie:
— Bardzo pięknie — rzekł zaczerwieniony od gniewu — bardzo to pięknie ze strony pana de Bussy; ale jakkolwiek mało nas ceni, możemy się każdy z osobna potykać. Przyjmujemy propozycyę hrabiego i jeden po drugim nastąpi.
Quelus spojrzał na swoich przyjaciół, któ-