— Na honor wstyd mi ludzi. Ten gbur nazywa mię swoim przyjacielem.
— Zatem bądź nim...
— Jest to nadużywać tego tytułu...
— „Prorsus absurdum“ — mówił zawsze Triquet; czy on naprawdę twoim przyjacielem?
— Tak mówi.
— Nie wierz temu; on czyni cię nieszczęśliwym, a celem przyjaźni jest wzajemne szczęście. Tak przynajmniej król określa przyjaźń.
Bussy roześmiał się.
— Jeśli czyni cię nieszczęśliwym — mówił Saint-Luc, nie jest twoim przyjacielem; zatem możesz z nim postępować, jak ci się podoba. Możesz być dla niego obojętnym, możesz wziąć mu żonę i zgubić go, jeżeli będzie co mówił.
— W rzeczy samej — rzekł Bussy, ja go nienawidzę...
— A on się ciebie boi.
— Sądzisz, że mnie lubi?
— Weź mu żonę, a zobaczysz.
— Czy to logika ojca Triqueta?
— Nie, to moja.
— Dziękuję za nią.
— Czy cię zadawala?
— Nie, wolę uczciwość.
— I wolisz zostawić panią de Monsoreau
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1115
Ta strona została przepisana.