aby męża leczyła?... Rzecz bardzo prosta, że skoro zginiesz, przywiąże się do człowieka, który jej pozostanie.
Bussy brwi zmarszczył.
— Co więcej — dodał Saint-Luc, oto moja żona, wcale dobra do rady. Właśnie narwala sobie kwiatków w ogrodzie królowej maiki i musi być w wybornym humorze.
W rzeczy samej, Joanna przybyła, jaśniejąca zadowoleniem i złośliwością. Są szczęśliwe natury. które na wszystko obojętne a jak skowronek na polu, zawsze śpiewają.
Bussy powitał ją jak przyjaciel; ona podała mu rękę, co dowodzi, ze nie Dubois przywiózł ten zwyczaj z Anglii.
— Jakże wasze miłostki? — zapytała związując kwiaty w bukiet.
— Konają — odpowiedzią1 Bussy.
— Zranione i mdleją — dodał Sanint-Luc; sądzę, Joanno, ze ty je ocucisz.
— Proszę pokazać mi ranę.
— Najchętniej. Bussy nie lubi uśmiechu pana de Monsoreau i chce się oddalić.
— I porzucić Dyanę? — zawołała z oburzeniem Joanna.
Bussy zaniepokojony tym pierwszym objawem dodał:
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1116
Ta strona została przepisana.