— Ponieważ — mówił Remy, jestem lekarzem serca i ciała, mogę powiedzieć, że to nie miejsce pana hrabiego obchodzi.
— A cóż takiego?
— Pani hrabina.
— Cóż z tego...
— Niech się pani hrabina przeniesie.
— Aha! — zawołał pan de Monsoreau, rzucając na Dyanę spojrzenie, w którem więcej było gniewu jak miłości.
— A więc pozbądź się hrabio swojego urzędowania, podaj się do dymisyi, bo albo dopełnisz, albo zaniedbasz swoich obowiązków. Jeśli ich nie wypełnisz, rozgniewasz króla, jeśli będziesz chciał je dopełnić...
— Uczynię co do mnie będzie należało, odpowiedział pan de Monsoreau przez zęby, ale nie opuszczę hrabiny.
Hrabia kończył te wyrazy, gdy na dziedzińcu dał się słyszeć tentent.
Monsoreau zadrżał.
— Znowu książę! — pomruknął.
— Tak, on — rzekł Remy idąc do okna.
Jeszcze lekarz się nie odwrócił, gdy dzięki przywilejom rodowym książę bez meldowania wszedł do pokoju.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1127
Ta strona została przepisana.