z Meridor, aby jej ten sęp nie porwał w Paryżu.
— O nie panie — mówił Remy do swojego pana — pan na to przystać nie możesz.
— A to dlaczego? — zapytał Monsoreau.
— Bo należysz do księcia Andegaweńskiego, któryby ci zapewne nie przebaczył tego kroku.
— A mnie co to obchodzi! — zawołał z uniesieniem młodzieniec, gdy mrugnieniem Remyemu dał do zrozumienia, że milczeć powinien.
Monsoreau zamyślił się.
— Remy ma słuszność — rzekł — nie od ciebie powinienem wymagać podobnej przysługi; ja sam ją odprowadzę i sam za kilka dni tam będę mógł mieszkać.
— Stracisz urzędowanie — rzekł Bussy.
— Być może, ale żonę ocalę.
Temu wyrażeniu towarzyszyło zmarszczenie brwi, na które Bussy westchnął.
W rzeczy samej, tego jeszcze wieczora, hrabia odprowadził żonę do znajomego nam domku Tournelles.
Remy pomagał odzyskującemu zdrowie umieścić się.
Następnie, ponieważ to był człowiek pełen poświęcenia i pojmujący, że w szczupłem mieszkaniu, Bussy będzie potrzebował jego pomocy
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1130
Ta strona została przepisana.