Bussy był rak szczęśliwy, jak niemi są zazwyczaj ludzie śmieli; w drodze nie doznał wypadku, a zbliżając się do domu, ujrzał światło w oknach.
Był to znak umówiony.
Zarzucił drabinkę, która mając hak, łatwo się zaczepiła.
Posłyszawszy szelest, Dyana otworzyła okno i przytwierdziła drabinkę.
Było to dziełem jednej chwili.
Dyana spojrzała na plac, oczami śledząc po wszystkich zakątkach; plac był zupełnie pusty.
Dała znak Bussemu, że może wejść.
Bussy przeskakując szczeble drabinki, w pięciu sekundach był w pokoju.
Chwila była szczęśliwie wybraną, bo kiedy Bussy wchodził przez okno, pan de Monsoreau, słuchając kilka minut cierpliwie pod drzwiami żony, z trudnością zeszedł ze wschodów, oparty na zaufanym służącym, który zastępował Remyego, od chwili jak niebezpieczjcństwo minęło.
Bardzo był to zręczny obrót, albowiem Monsoreau w tym czasie otwierał drzwi od ulicy, kiedy Bussy z Dyaną cofali drabinkę i zamykali okno.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1144
Ta strona została przepisana.