Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1145

Ta strona została przepisana.

Hrabia wyszedł na ulicę, lecz ulica jakeśmy powiedzieli, pustą była.
— Czy dobrze wiesz o wszystkiem? — zapyta! Monsoreau służącego.
— Tak sądzę — odpowiedział — dopiero wyszedłem z pałacu Andegaweńskiego, a mastalerz mi mówił, że książę na wieczór polecił parę koni. Teraz zapewne książę już w drodze.
— Zapewne tu jedne — rzekł Monsoreau.
Hrabia jak wszyscy zazdrośni sadził, że w ogóle ludzie o niczem nie myślą, tylko żeby go dręczyć.
Drugi raz spojrzał w około.
— Możebym lepiej uczynił — rzekł — gdybym pozostał w pokoju Dyany. Lecz jeżeli się umówili, nichym się nie dowiedział. Lepiej czuwać zewnątrz domu, jak postanowiłem. Dalej, prowadź mię w to ukrycie, z którego, jak powiadasz, wszystko widzieć można.
— Pójdź pan — rzekł lokaj.
Monsoreau postępował opierając cię na służącym.
O dwadzieścia kroków od bramy, w bok Bastylli, leżał ogromny stos kamieni, pochodzący ze zrujnowanych domów, który dzieciom bawiącym się w wojnę służył za fortecę.