Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1175

Ta strona została przepisana.

padł na ciebie, Mości książę. Czy wyrzekasz się dawnych myśli?
Książę nic nie odpowiedział.
— A więc — zapytał Monsoreau — co myślisz Mości książę?
— Myślę...
— Wasza książęca mość możesz ze mną mówić otwarcie.
— Myślę — mówił książę — że mój brat nie ma dzieci, że po nim tron na mnie przypadnie, przy tem zdrowie jego nadwątlone. Na cóż mam robić zaburzenia, hańbić siebie i krew moję, na co mam się narażać o to, co mi samo bez niebezpieczeństwa przyjdzie.
— Otóż w tem jest błąd Waszej książęcej mości — mówił Monsoreau — tron nie przypadnie na ciebie, jeśli go nie weźmiesz. Panowie. Gwizyusze sami panować nie mogą, ale chcą króla ze swojej poręki; tego króla obrali w Waszej książęcej mości. Jeżeli zaś odrzucisz, znajdą sobie innego.
— Kogóż takiegoż.. — zawołał książę marszcząc brwi — kto będzie śmiał zasiąść na tronie Karola Wielkiego?
— Burbon syn Ludwika świętego, zamiast potomka Walezyuszów.