Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1177

Ta strona została przepisana.

Franciszek złożył ręce i wpadł w straszną zadumę.
Monsoreau zatrważał go swojemi odpowiedziami.
— Rzeczpospolitą?... — mówił.
— Jak Szwajcąrya, Genua, Wenecya.
— Moje stronnictwo na to nie pozwoli.
— Księcia stronnictwo?... — zapytał Monsoreau. Wasza książęca mość jesteś tak bezinteresownym i wspaniałym, że na teraz jogo stronnictwo składa się ze mnie i Bussego.
Książę nie mógł powstrzymać złowróżbnego uśmiechu.
— Zatem jestem związany — powiedział.
— Związany nieodwołalnie.
— Pocóż się uciekają do mnie, skoro jak mówisz, żadnej nie mam siły?
— Wasza książęca mość nic bez Gwizyuszów nie możesz; z nimi, wszystko.
— Wszystko?
— Wyrzeczesz słowo, a będziesz królem.
Książę powstał, szybkim krokiem przechadzał się po pokoju, mnąc w ręku co mu pod oczy podpadło.
Na koniec, stanął przed Monsoreau.
— Prawdę hrabio powiedziałeś — rzekł —