Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1192

Ta strona została przepisana.

— Patrzcie, panowie, jak piękne to miejsce.
— W samej rzeczy — odpowiedział Entraguet.
— A więc — mówił Quelus — myśleliśmy, ci panowie i ja, że zechcecie sekundować waszego przyjaciela, pana de Bussy, który wszystkich czterech nas wyzwał.
— Tak jest — odpowiedział Bussy — a przyjaciele spojrzeli na niego osłupiałemi oczyma.
— Nic o tem nie mówił!... — zawołał Entraguet.
— O! pan Bussy umie wziąć się do rzeczy — przerwał Maugiron. Czy przystajecie panowie Andegaweńczycy?
— Tak — odpowiedzieli jednozgodnie.
— Wybornie — rzekł Schomberg zacierając ręce. Czy panowie pozwolicie, abyśmy wybrali po jednemu z was dla siebie?
— Doskonały sposób — rzekł Ribeirac z iskrzącemi oczyma.
— Nie ze wszystkiem — przerwał Bussy — wszyscy jednakowe mamy uczucia dane od Boga. Upewniam was, myśli ludzkie są dziełem Boga, Bóg nas niech zatem rozsądzi.
— Dobrze! dobrze!... — wokali ulubieńcy.