— Piątego uczyńmy jak Horacyusze, zdajmy się na los...
— Czy oni losy ciągnęli?... — rzekł Quelus namyślając się.
— Tak sądzę — odpowiedział Bussy.
— Zatem, naśladujmy ich...
— Za pozwoleniem — mówił Bussy — ułóżmy warunki walki; byłoby niesprawiedliwem, aby po wyborze przeciwników, pisano warunki dopiero.
— Bardzo naturalnie — przerwał Schomberg — do upadłego bić się będziemy, jak mówił pan Saint-Luc.
— Zapewne, ale jak się będziemy bili?
— Rapirem i sztyletem — rzekł Bussy — jesteśmy wprawni do tej broni.
— Pieszo?... — zapytał Quelus.
— Z konia nie ma dowolnych ruchów.
— Niech będzie i pieszo.
— Kiedy?
— Jak można najprędzej.
— Nie — rzekł Epernon — mam wiele rzeczy do załatwienia, muszę testament napisać... trzy, albo cztery dni zaostrzą nam apetyt.
— Bardzo walecznie — rzekł Bussy z ironią.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1193
Ta strona została przepisana.