Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1198

Ta strona została przepisana.

Powrócił do Luwru i zastał króla chodzącego po sali broni.
Wysłał już trzech posłańców do Quelusa, a ponieważ ci ludzie nie pojmowali niespokoiności króla, wstąpili do pana Birague, u którego każdy sługa w barwie królewskiej znajdował wino, szynką i owoce.
Gdy Chicot ukazał się w drzwiach gabinetu, król zawołał:
— Mój przyjacielu, czy nie wiesz co się stało z nimi?
— Zkim? z twojemi ulubieńcami?
— Tak, z moimi przyjaciółmi.
— Muszą być teraz bardzo nisko — odpowiedział Chicot.
— Może ich zabito!.... — zawołał Henryk groźnie spoglądając...
— Lękam się tego.
— Poganinie, ty wiesz o tem i śmiejesz się!
— Nie gniewaj się, mój synku, oni na śmierć się popili.
— A! bufonie, na co obgadujesz poczciwych ludzi?
— Owszem, sławię ich.
— Zawsze żartujesz; powiedz mi, proszę. Wszak wiesz, że wyszli z Andegaweńczykami?
— Wiem.