Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1204

Ta strona została przepisana.

— A!... podły niemiec — przerwał król — lubi wino pruskie, nie spodziewałem się tego...
— A ja dobrze o tem wiedziałem, bom go nie raz widział pijanym — odezwał się Chicot.
Schomberg odwrócił się ku niemu.
— Nie zważaj na to, mój synu — rzekł gaskończyk — król ci powie na jawie to samo, co ja przez sen mówiłem.
Schomberg zbliżył się do Henryka:
— Na honor, Najjaśniejszy panie, nic złego nie robiłem.
— Jadłeś i piłeś, co pomaga do zapomnienia o Bogu, rzekł król tonem przestrogi.
Schomberg chciał odpowiedzieć nie pomijając tak pięknej sposobności, gdy Queius skinął na niego.
— Dobrze — rzekł Schomberg — mów ty dalej.
— Mówiłem więc, Najjaśniejszy Panie — zaczął Quelus — że w czasie obiadu i przed obiadem o ważnych rozmawialiśmy rzeczach, mianowicie tyczących Waszej królewskiej mości.
— Za długa przemowa — rzekł Henryk — to zły znak.
— A! przez Boga! jakiż ten Walezyusz gaduła!.. — zawołał Chicot.
— Panie gaskończyku! — zawołał król — kiedy nie śpisz, to wychodź.