Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1226

Ta strona została przepisana.

więc, tobie jednemu to mówię, chcę odpłacić Henrykowi Walezyuszowi w osobie jego ulubieńców.
— Więc chcesz się na wszystko narazić?
— Tak.
— Czy wiesz do czego cię to doprowadzić może?
— Wiem, gdzie mam zatrzymać się; jakiekolwiek mam powody uskarżania się na króla, nigdy nie podniosę ręki na pomazańca boskiego; niech sobie inni działają, ja tylko księcia Andegaweńskiego obronię w chwili niebezpieczeństwa.
Pan de Monsoreau zamyślił się i kładąc rękę na ramieniu Bussego:
— Hrabio — rzekł — książę Andegaweński jest przeniewiercą, zdrajcą, zdolnym w potrzebie do poświęcenia najwierniejszego sługi, najprzywiązańszego przyjaciela; hrabio, usłuchaj mnie i opuść go, udaj się jutro do twojego małego domku w Vincennes, lub gdzie ci się podoba, ale nie chodź na procesyę Bożego Ciała.
Bussy spojrzał na niego.
— A dla czegóż sam idziesz za księciem?.. — zapytał.
— Albowiem są pewne okoliczności, dla Których potrzebuję go jeszcze.
— Właśnie i ja mam takie same rachuby.