Bussy włożył bilecik w kapelusz, otworzył go i przeczytał.
Książę nie widział bileciku, ale uważał na twarz Bussego, jaśniejącą radością miłosną.
— A!... biadaby ci była — rzekł — gdybyś mi nie towarzyszył.
Bussy pocałował bilecik i schował przy sercu.
Książe spojrzał dokoła.
Gdyby Monsoreau był tutaj, możeby nieczekając wieczora, wymienił nazwisko Bussego.
Po skończonej mszy, udano się do Luwru, gdzie króla czekał posiłek w apartamentach, a dworzan na galeryach.
Szwajcarowie stali szpalerem od bramy Luwru.
Crillon i gwardye francuzkie stały w dziedzińcu.
Chicot z oczów nie spuszczał króla, tak jak książę Bussego.
Wchodząc do Luwru, Bussy zbliżył się do księcia.
— Za pozwoleniem Waszej książęcej mości — rzekł kłaniając się — obciąłbym parę słów powiedzieć.
— Czy pilnych? — zapytał książę.
— Bardzo.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1229
Ta strona została przepisana.