— Będziesz potępiony.
— Mniejsza oto, czyś gotów Walezyusza?
— Na co?
— Złożyć koronę; polecono mi przełożyć ci to...
— Popiełniasz grzech śmiertelny.
— Ja mam prawo rozgrzeszania i sam siebie najprzód rozgrzeszyłem. Czy zrzekasz się Walezyuszu?
— Czego?
— Tronu.
— Raczej śmierć.
— A więc umrzesz... patrzaj, oto przeor przychodzi... decyduj się.
— Mam wojsko i będę się bronił.
— Być może, ale cię wprzódy zabiją.
— Pozwól mi chwilę rozważyć...
— Ani minuty, ani sekundy...
— Bracie, zanadto cię gorliwość unosi — przemówił przeor ukazując się.
I ręką skinął, jakby chciał mówić:
— Najjaśniejszy panie, twojemu żądaniu stanie się zadość.
Przeor drzwi zamknął napowrót.
Henryk w ciężkie wpadł zamyślenie.
— Dalej!... — rzekł mnich znowu, przyjmijmy ofiarę.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1251
Ta strona została przepisana.