Wkrótce posłyszano silne uderzania w bramę opactwa.
Mayenne pobiegł tak szybko, jak mu na to pozwalała otyłość.
— Bracia — rzekł — tłum zbrojny jest przed bramą.
— Przychodzą po niego — odezwała się księżna.
— Zatem niech prędzej podpisuje — mówił kardynał.
— Podpisz Walezyusza!... — zawołał Gorenflot głosem piorunującym.
— Daliście mi czas do północy — odpowiedział król żałośnie.
— A! śmiałyś teraz, bo czujesz, że pomoc ci nadchodzi.
— Zapewne dla mnie odsiecz...
— Śmierć! — zawołała księżna rozkazująco.
Gorenflot ujął rękę króla i podał mu pióro.
Łoskot był coraz mocniejszy.
— Nowy tłum — rzekł jeden mnich, otacza opactwo.
— Dalej!... — zawołali Mayenne i księżna.
Król umaczał pióro.
— Szwajcarowie!... — rzekł przybiegając Foulon, napadli cmentarz i obtoczyli opactwo.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1254
Ta strona została przepisana.