Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1255

Ta strona została przepisana.

— Będziemy się bronili — odpowiedział z postanowieniem Mayenne. Nie mamy się czego lękać.
— Podpisał!. — zawołał radośni Gorenflot, wydzierając papier z rąk Henryka, który pozbawiony sił, zakrył twarz rękami.
— Zatem jesteś królem — rzekł kardynał do księcia — schowaj ten papier.
Król, w przystępie boleści wywrócił jedyną lampę, która oświecała tę scenę, ale książę Gwizyusz miał już w rękach pargamin.
— Co czynić? — zapytał mnich, pod którego habitem można było odgadnąć dobrze uzbrojonego szlachcica — Crillon z gwardyą przybywa i grozi rozbiciem bramy. Słuchajcie!
— W imieniu króla!.. — zawołał głosem potężnym Crillon.
— Już nie ma króla!.. — odpowiedział przez okno Gorenflot.
— Kto to powiedział?.. — zapytał Crillon.
— Ja! — odrzekł z dumą Gorenflot.
— Ognia do niego!.. — zawołał Crillon.
Gorenflot widząc, że broń przygotowywano, uciekł z okna i schował się w głąb celi.
— Wyważyć bramy, Crillonie — zawołał