Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/126

Ta strona została przepisana.

prawiając się na krześle i opierając się na rękojeści szpady.
— Wtedy — mówił król dalej, ale głosem tak drżącym i cichym, że Chicot ledwie dosłyszał; wtedy jakiś tajemniczy głos rozległ się po pokoju i wstrząsnął mym mózgiem.
— Głos krokodyla? Tak, czytałem w podróżach Marka Polo, że krokodyl ma straszny głos, naśladujący krzyk dzieci; ale uspokój się mój synu, jak przyjdzie, zabijemy go.
— Słuchaj więc.
— Słucham — rzekł Chicot — będę siedział spokojnie, jak zaklęty.
Henryk mówił ponurym głosem:
— Nędzny grzeszniku — mówił głos.
— To głos mówił, a nie krokodyl — przerwał Chicot.
— Nędzny grzeszniku--ciągnął król — jestem wyższym głosem.
Chicot podskoczył i stanął na krześle.
— A! Chicot — mówił Henryk — to straszny głos.
— Piękny głos — przerwał Chicot — podobny, jak pismo mówi, do trąby.
W tej chwili dały się słyszeć następujące wyrazy:
„Czy jesteś? czy słyszysz, zatwardziały grze-