Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1260

Ta strona została przepisana.

cych podziemiem, posłyszał hałas oddalający się coraz bardziej.
Zgrzytnął zębami, albowiem uciekający spostrzegli zasadzkę i innem udali się wyjściem.
Chicot chciał wyskoczyć z celi, gdy mu coś drzwi zawaliło. Był to człowiek wydzierający sobie włosy z głowy.
— A ja nieszczęśliwy! — zawołał mnich — przebacz mi, przebacz, panie Chicot!
Jakim sposobem, Gorenflot, który pierwszy uciekł, pierwszy powracał?
Oto pytanie, Które się nawinęło Gaskończykowi.
— Przebacz, przebacz, panie Chicot — mówił Gorenflot, przebacz niegodnemu przyjacielowi, który u nóg twoich żałuje za swoje przewinienia.
— Czemuś głupcze nie uciekał z drugimi?
— Bo nie mogłem przejść tamtędy, którędy inni przechodzą, bo Pan Bóg w gniewie swoim ukarał mię otyłością. O! nieszczęśliwy brzuch! o! nieszczęśliwa otyłość — wołał mnich, uderzając się w piersi. A! czemuż nie jestem szczupłym jak ty panie Chicot! jakie to szczęście być szczupłym!
Chicot zupełnie nie pojmował narzekań mnicha.