Lecz koń trzymany przez masztalerza oczekiwał na pana.
Niezadługo ten pan wyszedł z apartamentów wewnętrznych.
Był to Bussy, Bussy, który jako dowódzca straży, przed udaniem się na schadzkę, wydał hasło nocne.
Książę widząc tego walecznego młodzieńca, na którego nigdy nie mógł się użalać, uczuł wyrzuty sumienia; lecz w miarę, jak przy pochodni, którą wyniósł lokaj, widział twarz jego jaśniejącą radością i nadzieją, zazdrość z całą siłą opanowała go na nowo.
Bussy nie wiedział, że książę patrzy na niego i czyta z twarzy jego uczucia; wydał hasło i owinął się w płaszcz, wsiadł na konia, i dawszy mu ostrogę, ruszył z kopyta.
Przez chwilę książę widząc, że nikt nie przybywa, chciał posłać za nim, bo myślał, że nim się uda ku Bastylli, wstąpi do swojego pałacu.
Lecz gdy przypomniał tego młodzieńca szczęśliwego miłością Dyany, która dla niego była niedoścignioną, dobro jego zamiary w niwecz się obróciły.
Bussy uśmiechnął się wyjeżdżając; ten uśmiech był zniewagą dla księcia.
Gdyby był smutnym, możeby go zatrzymał.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1267
Ta strona została przepisana.