— Bądź zdrów — rzekł Bussy.
— Gdybym na pana zaczekał?... — zapytał Remy.
— Na co?
— Żeby pana za dwie godziny przyprowadzić do domu i choć kilka godzin snu mu zapewnić.
— A gdybym ci dał słowo?
— A to co innego. Słowu pana de Bussy wierzę zawsze.
— A więc go masz. Za dwie godziny, Remy, będę w moim pałacu.
— Żegnam pana.
— Bądź zdrów, Remy.
Dwaj młodzi ludzie rozdzielili się, lecz Remy pozostał na miejscu.
Widział on jak hrabia udaje się ku domowi i jak nieobecność pana de Monsoreau daje mu wszelką pewność.
Widział go jak wchodził przez drzwi, które mu otwierała Gertruda.
Następnie, przez puste ulice powrócił do pałacu Bussego.
Kiedy wchodził na plac Baudoyer, ujrzał pięciu ludzi odzianych w płaszcze i uzbrojonych doskonale.
Pięciu ludzi o tej godzinie, to zjawisko!
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1272
Ta strona została przepisana.