Ta strona została przepisana.
— W twarzystwie kilkunastu zbrojnych.
— Pana de Monsoreau! to niepodobna.
— Dlaczego?
— Bo on powinien być w Compiègne.
— Prawda, powinien, ale nie jest.
— A rozkaz króla?
— Widzisz, jak go wypełnia.
— Pan spotkałeś pana de Monsoreau z kilkunastu zbrojnymi?
— Nie inaczej.
— I poznał cię.
— Tak sądzę.
— Panów było tylko pięciu?
— Ja czterech moich przyjaciół.
— I nie rzucił się na was?
— Przeciwnie, unikał mnie, co mię bardzo dziwiło; spodziewałem się bitwy ciężkiej.
— Z której szedł strony?
— Od ulicy Tixeranderie.
— O! mój Boże! — zawołał Remy.
— Co mówisz?.. — zapytał Saint-Luc strwożony.
— Panie Saint-Luc, wielkie nieszczęście spotka dziś kogoś...
— Wielkie nieszczęście! kogo?
— Pana de Bussy.