ry Dyana zadrżała, a który wściekły gniew w Bussym obudził.
— Pozwól mi przejść — powtórzył młodzieniec, któremu krwią skronie nabiegły.
— Przejść?... co mówisz, panie Bussy?
— A więc zetrzej ze mną żelaza, potrzebuję śpiesznie skończyć, bo nie mam czasu a mieszkam daleko.
— Przyszedłeś tu spać, mój panie — odpowiedział wielki łowczy, a więc będziesz spał...
Tymczasem, dwóch zbrojnych weszło na balkon a ztamtąd do pokoju.
— Więc sześciu — rzekł Bussy — a gdzie jest więcej?
— Czekają przy bramie — odpowiedział wielki łowczy.
Djana padła na kolana a Bussy posłyszał jej łkania.
Spojrzał na nią, następnie zwrócił wzrok na hrabiego.
— Panie — rzekł — wiesz, że jestem honorowym człowiekiem.
— Tak samo honorowym, jak ta pani czystą — odpowiedział Monsoreau.
— Dobrze więc, panie — mówił Bussy, po-
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1284
Ta strona została przepisana.