rzy Gorenflota — mnich zamknął oczy, aby łatwiej przejść z tego świata na drugi.
— Mówca Gorenflot? — zawołał Henryk.
— „Confiteor, confiteor, confiteor” — powtarzał mnich.
— On sam — odpowiedział Chicot.
— Ten, który...
— Ten sam — przerwał gaskońcyk.
— A! — odezwał się król z wyrazem zadowolenia.
Pot łyżką można było zbierać z policzków Gorenfiota.
I było lękać się czego, bo szczęk mieczy rozlegał się w około.
Gorenflot drżał jak listek.
— Zaczekaj — rzekł, król powinien wiedzieć o wszystkiem.
I wziąwszy króla na bok — mówił:
— Mój synku, podziękuj Bogu, że się ten człowiek urodził, bo on nas wszystkich ocalił.
— Jakto? —.Bo on mnie wszystko od a do z opowiedział.
— Kiedy?
— Ośm dni temu. Gdyby go nieprzyjaciele Waszej królewskiej mości dostali, byłby najnieszczęśliwszym.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1293
Ta strona została przepisana.