Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1300

Ta strona została przepisana.

Lecz ponieważ czatowano na niego, więc o przybyciu zaraz doniesiono królowi.
Widząc, że nie może króla uniknąć, chociaż zmieszany, sam zbliżył się do niego.
— Pójdź, pójdź nieszczęsny — mówił król, i patrz na twoich przyjaciół.
D’Epernon spojrzał w około i wszystko odgadł.
— Patrz na twoich przyjaciół — mówił Henryk — oni roztropni, wiedzą jak jutrzejszy dzień ważny, ty zaś nieszczęsny! zamiast modlić się i spać jak oni, szalejesz po Paryżu, pięknie jutro będziesz wyglądał!
D’Epernon był bardzo blady i dopiero wyrzuty króla go zarumieniły.
— Dalej — mówił Henryk — kładź się i śpij. Czy tylko zaśniesz?
— Ja!.. — odpowiedział d’Epernon, jakby go podobne obrażało pytanie.
— Pytam, czy będziesz miał czas spać? Czy wiesz, że jutro masz pojedynek i że w tej porze, dzień robi się o czwartej godzinie? Druga teraz, zatem zaledwie masz dwie godziny snu...
— Dwie godziny dobrze użyte są dostatecznym odpoczynkiem.
— Czy będziesz spał?
— Doskonale, Najjaśniejszy panie.